sobota, 26 lutego 2011

Lanzarote (21-24.01.2011) część 1

Przed świąteczna noc z 22 na 23 grudnia. Z nudów przeglądanie portali z promocjami lotniczymi. Na zegarku coś koło 2 w nocy i nagle jest promocja, lot z przesiadką w Madrycie na wyspy kanaryjskie 160 zł w dwie strony. Serce zaczęło szybciej bić i adrenalina. Kupić czy nie kupić, budzić ludzi po nocach. Nie idę spać jak rano będą bilety to kupuję. Noc mija nie zbyt miło, spać nie mogłem. Udało się jakoś zasnąłem lecz już przed 10 siedziałem na kompie, wchodzę patrze są jeszcze bilety, uffff to dobrze. Telefon i dzwonie. Halo koras bilety na kanary za 160 zł. Kiedy?, nie ja nie mogę. sic! Next tel, Adam jedziesz. Nie da rady sic!. Dzwonie do mojej narzeczonej, oczywiście zjebka, że nie mam co z kasą robić i ona nigdzie nie leci. SIC x 3 !!! Myślę sobie co jest? Nagle komunikat na gg, brat korasa, że on może jechać i bierze 2 kumpli. No ok w sumie 4 osoby można jechać, jeszcze od niechcenia pytam się kuzynki, ona że też jest chętna. Ale mam poczekać bo pytała brata oraz siostry z mężem. Myślę sobie ładna ekipa się szykuje :). W między czasie dzwoni telefon obieram:
-Halo co tam Robert ?
-ble ble ble
-Dobra słuchaj taka i tak sprawa kanary za 160
-ok jadę.
-nara.
-nara.
No to już 5, czekam jakiś czas przychodzi odpowiedź reszta kuzynostwa jedzie. No to ładnie 9 osób :).
Atakuję mamę, mamo pożycz na bilety oddam jak dostane przelew (każda minuta się liczy), całe szczęście że mama miała i pożyczyła. Umawiam się z Darkiem (brak korasa, w sumie też koras ;) ) pod bankiem on mi daję kasę i wpłacamy na kartę Master Card Prepaid BZWBK (żeby nie płacić haraczu Ryanowi). Kasa wpłacona, teraz do domu i szybka rezerwacja biletów, aż za szybka ale o tym później.Bilety kupione.
Kraków-Madryt 40 zł
Madryt-Lanzarote 40 zł
Lanzarote-Madryt 40 zł
Madryt-Kraków 40 zł
Oczywiście cała wycieczka z bagażem podręcznym walizka o wymairach 55x40x20 lub plecak, ja wybieram plecak jak i cała wycieczka :)
Teraz zaczęło się szukanie hotelu, jest hotel znaleziony na stronie www.lanzarote.com Hotel o nazwie Los Tulipanes. Doba za osobę to wydatek 10e jako że 2 noce 20e = kolejne 80 zł, ale czego się nie robi dla kanarów w styczniu. Przed sylwestrem telefon dzwoni Przemek mąż od kuzynki. Informuje mnie że 2 osoby chcą lecieć bez względy na koszty, ok. Do domu rezerwacja 2 kolejnych biletów, ta sama trasa za osobę 360zł, w sumie 720zł + hotel 160 zł.
Wszystko po rezerwowane 11 osób, 2 dni na kanarach. Teraz problem z przesiadką w Madrycie na jej wykonanie mamy całe 50 minut! Lecz ze względu że po przylocie do Madrytu nie trzeba przechodzić przez security check, wszystko jest możliwe.
Umawiamy się na 9:20 na lotnisku w Balicach. Ekipa z Katowic umawia się o 7 u korasa pod domem.
Dzień wyjazdu, pobudka o 6, szybki shower i po Roberta na bazę. Siema,siema.I z powrotem na kce. Zostawiam auto od narzeczonej i do korasa, Daro już na dole. Za chwilę podjeżdża reszta, wiekową skąd felicią. Szybka integracja do auta i w drogę. Drogę do Balic pokonujemy z zawrotną prędkością 80km/h autostradą, a to dla tego że brak klucza i lewarka do kół w aucie :).
Na szczęście dotarliśmy bez przygód. Pakujemy się na pierwsze piętro i czekamy na moje kuzynostwo.
Jako że zgłodniałem zakupuję sałatkę cezar i colę reszta po piwku, czas mija a ich nie ma :/. Dzwonię okazuję się że stoją w korku sic! Po koło 30 minutach wbiegają spocenie na lotnisko, rozdaję bilety i kierujemy się w kierunku security check. Odprawę przechodzimy szybko, już się rozpoczął bording do Madrytu.
W między czasie Konrad,Przemek, Adam musieli nadrobić braki w płynie :) i komunikat że ktoś zostawił bagaż przy security check. Konsternacja, Karolinka gdzie masz plecak?. Aaaaaaaaaaaaaaaa i wszystko jasne.
Wchodząc na pokłada mówię żeby zajmować miejsca z przodu samolotu (z tego co pamiętam debording w Madrycie odbywa się przez rękaw) co z naszą przesiadką będzie dobrym miejscem startowym. Są wolne 4 rzędy z przodu, siadamy i starujemy. Przygodo nadchodzimy.
Przemek i jego brat Robert.
 Przemek- mąż kuzynki.
 Boeing 737-800
 Przemek i Adam
 Alpy.


 Barcelona.
Po około 3 godzinach lotu i intensywnej integracji na pokładzie samolotu. Lądujemy w Madrycie i to przed czasem :). Rzut oka na zegarek jest 13:30, a mieliśmy być 13:55. także z 50 minut zrobiła się ponad godzina w dobrych humorach wysiadamy z samolotu jako pierwsi i okazuję się ze lecimy z tego same gatu z którego przed chwilą wysiedliśmy :). Teraz czas na poznanie się lepiej, przywitanie z rodzinką i udajemy się na zakupy. Po zakupach spotykamy się na piwku, od lewej:
Przemek,Adam,Ania,Patrycja,Konrad,Karolina,Paweł,Robert.
Jako że zbliża się godzina do lotu na Lanzarote idziemy w kierunku gatu, kolejka już się ustawia i robi się coraz dłuższa. Nagle pojawia się big problem, przy rezerwacji w domu, źle mi się zaznaczyły 3 rezerwacje (na wcześniejszy lot o 9 :/ ) oczywiście nic się nie dało zrobić sic!. Reszta ekipy leci na Lanzarote, ja zostaję z ww. trójką. Atakujemy biuro Ryana, ale nic się nie da zrobić, trzeba kupić nowe bilety. Z tego co się dowiedzieliśmy w dniu dzisiejszym leci jeszcze easyjet o 17:00. Cena biletu 126e za osobę sic!. Szybka konsternacja i postanawiamy lecimy. Wyjazd miał być tani, ale się nie udało. Wysyłamy tylko sms że dolecimy dzisiaj. Do odlotu mamy jakieś 60 minut, wypijamy całe alko jakie mamy, gdyż musieliśmy wyjść za security. Po odreagowaniu, przechodzimy przez security które nie jest łaskawe dla moich pasztetów, szybkie bona petit dla pani z ochrony ;) i do gatu. Po starcie, od razu zasypiamy, budzimy się około 20 minut przed lądowaniem. Lądowanie spokojne, debording przez rękaw z luk uderza nas cieple powietrze. Wchodzimy do hali przylotów pamiątkowe foto.


Opuszczamy terminal, i kierujemy się w stronę taksówek. Jest ich tak od groma. Pytami się ile i pokazujemy adres na kartce papieru, pan mówi 12e. Jest nam wszystko jedno wchodzimy i po około 15minutach jesteśmy na miejscu. Reszta ekipy już na nas czeka :). Pobieramy klucz do pokoju i zamiast iść się rozpakować, postanawiam od reagować. Przebieram się w spodenki do pływania i zaliczam pierwszą kąpiel w styczniu w basenie :)

 Chcąc nie chcąc, dołączają też inni :)

Po schłodzeniu rozpalonych głów, przebieramy się i uderzamy na miasto. Zrobić jakiś zakupy oraz coś zjeść, w końcu od rana jesteśmy na % i paru kanapkach. Po drodze pstrykamy kilka/kilkanaście fotek.



Zakupy robimy w sklepie SPAR - tanio, przynajmniej na naszą kieszeń. Wino od 0,80e, szalejemy i bierzemy trzy wina za 1,3e + korkociąg, integracji ciąg dalszy. Po drodze Przemek, zakupił sobie koszulkę na pamiątkę
Restaurację znajdujemy na skarpie, przy ocenie. Zamawiamy coś do jedzenia. Każdy zamawia jedzenie według własnego uznania + coś do picia. Podczas oczekiwania na jedzenie.Decydujemy się że idziemy pomoczyć nogi w oceanie, w końcu na co dzień tego się nie robi.
 Znajdują się też tacy, którzy nie odróżniają moczenia nóg od kąpieli :)
 Restauracja: Robert,kelner i Konrad.
 Zakupy ze SPARA. Na wieczorną integracje i poranne zmęczenie.
 Lanzarote bulwar nocą.
 Przemek,Robert,Robert,Darek.
Wracamy do hotelu w późnych godzinach nocnych. Siadamy na tarasie jednego z pokoju i staramy się obmówić plan na jutrzejszy dzień. Ostatni kładą się spać grubo po 2 w nocy.
cdn.

1 komentarz: