sobota, 26 listopada 2011

20-26.10.2011 Majorka - ostatnie godziny + nocka w Bergamo

Noc minęła bardzo szybko. Dzisiaj postanawiamy poleniuchować na plaży i zakupić brakujące pamiątki. 
Po śniadaniu udajemy się na spacer po okolicznych sklepach i na krótki relaks na plaży. 
Ceny jednak nie powalają i postanawiamy przejechać się do miasteczka obok na shopping. 
Tam udaje nam się tylko zakupić parę magnesów i breloczki.  Do pokoju hotelowego wracamy przed 13 i odpoczywamy w pozycji leżącej. Nagle dzwoni telefon i pani z recepcji informuje nas że mieliśmy zdać pokój do 12, szybkie pakowanie i postanawiamy że resztę czasu spędzimy na Playa de Palma. Zdajemy klucz i żegnamy się z panią z recepcji. Kierunek s'Arenal.

Hotelowa plaża


W s'Arenal słonecznie ale wiecznie, plaża prawie wyludniona. Lokujemy się pod murkiem i korzystamy z ostatnich godzin na słońcu. Jako że lecimy tylko z bagażem podręcznym trzeba zredukować wagę bagaży ;)



Po zredukowaniu wagi bagaży, udajemy się w przechadzkę promenadą. Docierając prawie do końca plaży. W okolicach budki numer 10, znajduje się sklep prowadzony przez Chińczyków. Można tam kupić bardzo tanie pamiątki, magnesy już od 1e, jakieś figurki od 2,5e, także jak ktoś ma czas to polecam się tam przejść.  
My odwiedzamy jeszcze Eroskiego i kupujemy prowiant z myślą o nocce w Bergamo. 
Udajemy się do auta i około 15:30 kierujemy się w stronę lotniska, zatrzymujemy się jeszcze na stacji i dla bezpieczeństwa tankujemy za 5e :). Dojeżdżając do lotniska, trzeba kierować się po znakach i bardzo łatwo trafić na parking. Parkujemy auto i oddaje panu w budce kluczki, szybkie pytanie czy wszystko ok i gdzie stoi auto. Żadnego sprawdzania auta, także polecam wypożyczalnię RecordGo. Jako że do odlotu mamy jeszcze niecałe 4 godziny. Większość czasu spędzamy na krawężniku pod terminalem, korzystając z promieni słonecznych. 

Autobusy które rozwożą turystów po hotelach, możliwe że jak ktoś wykupi sobie transport do hotelu z hotels4u.com, to takim busem pojedzie.


Droga z parkingu do terminala.


Na 1,5h wchodzimy na teren terminala. Lotnisko jest prze ogromne, ma coś koło 100 jak nie więcej stanowisk nadawania bagaży. Pełno reklam AirBerlin. Bramki security-check, znajdują się na 1/2 piętrze ? Sprawdzanie przechodzimy sprawnie, sprawdzamy na tablicy odlotów skąd mamy odlot, gate jeszcze nie podany ale podali część terminala D. Zerkamy nad siebie i widzimy taki znak.


Myślimy sobie ładnie, czeka nas 9 minut dreptania :). Korzystamy z ruchomych chodników i w części D jesteśmy po 5 minutach.  Ta część wydaje się jakaś opustoszała, dopiero na 30 minut przed odlotem podali z którego gate będzie odlot. Ustawiamy się prawie na samym początku kolejki. Szybki boarding przez rękaw i bye bye Mallorco. 
W Bergamo jesteśmy 30 minut przed czasem. Spanie na tym lotnisku jest do zaakceptowania. Z obserwacji wychodzi że bardzo dużo osób będzie koczowało na lotnisku. Rada dla przyszłych nocujących, najlepiej zająć miejsce do spania zaraz koło strefy przylotów. Ponieważ lotnisko zaczynając sprzątać od strefy odlotów i co 2 godziny zamykają kolejną część lotniska, na samym końcu sprzątają strefę przylotów. Od godziny 4 nie ma spania w pozycji leżącej, ochrona chodzi i budzi każdego kto leży. Bramki otwierają koło 5, my przechodzimy przez security-check koło 6 i udajemy się do Mc Donalda na kawę, następnie jeszcze jedno spanie. W strefie wolnocłowej jest taka dużo szyba z widokiem na Orio Ceter, na samym końcu tej szyby jest taka mała wnęka, fajnie się tam można ulokować i drzemnąć. Boarding na lot do Katowic zaczyna się koło 7:40, zajmujemy miejsce na samym końcu i zaraz po starcie zasypiamy. Budzimy się w Katowicach. W domu jesteśmy przed 12. Wyjazd uznaję za udany i polecam każdemu Majorkę nawet w połowie października.

Bilety na Majorkę kosztowały nas 129 zł na osobę:
-Ryan 3*28 zł (KRK-BGY,BGY-PMI,PMI-BGY)
-Wizz 45 zł (BGY-KTW)
Wypożyczanie auta 58e - pośrednik doyouspain.com, wypożyczalnia RecordGo
Paliwo do auta 76e
Ubezpieczenie 30e
Dodatkowe tankowanie 25e
Hotel 115 funtów za dwie osoby - rezerwacja na hotels4u.com, hotel Majorka Beach Hotel


sobota, 19 listopada 2011

20-26.10.2011 Majorka - Palma

Ostatni cały dzień na Majorce poświęcamy na zwiedzanie Palmy oraz plażowanie. Poranek przebiega jak każdego dnia. Pobudka,śniadanie, pakowanie i w trasę. Z Magaluf do Palmy jest nie całe 30 km, także droga mija bardzo szybko. Parkujemy auto przy porcie, który robi ogromne wrażenie. 
Droga ciągnie się wzdłuż portu przez dobre 3km, ilość jachtów, motorówek i żaglówek jest prze ogromna. Do tego dochodzą jeszcze wielkie wycieczkowce, które wyglądają jak jakieś wielkie pływające bloki mieszkalne.



Kilka z większych motorówek, zacumowanych w porcie.



Po małym spacerku po porcie wracamy do auta i jedziemy dalej. Przez dobre 30 minut szukamy miejsca parkingowego w okolicach katedry.Wolne miejsce udaje nam się dopiero znaleźć przy parkingu przed wjazdem do portu na przeciwko katedry, łatwo tam trafić gdyż nie daleko zatrzymują się autobusy wycieczkowe z turystami. Parkujemy auto, opłacamy parking w parkomacie i w drogę.
Zegar słoneczny na pobliskim parkingu.


Przemieszczamy się pod katedrę i robimy pamiątkowe zdjęcia. W okolicach katedry masy turystów, różnej narodowości. 



Nie ma co dalej się przeciskać między ludźmi i czekać aż plan zdjęciowy będzie czysty ruszamy w miasto.
Jeden z głównych deptaków w Palmie w okolicach katedry, przypomina mi trochę Barcelońską La Ramble. 


Pokonując kolejne wąskie uliczki, docieramy do dziwnego placu/parku. W okolicy parę kościołów i pozostałości z murów obronnych ? Na parku znajdują się dwa duże posągi gołębi i dom postawiony do góry nogami.



Wchodzimy na mury obronne. Z góry się bardzo ładny widok na port i ogrom statków tak zakotwiczonych, z drugiej strony widać przód katedry.



Kierujemy się ku dole i docieramy do głównej drogi przy portowej. Kierujemy się już w stronę parkingu bo czas na parkowanie się pomału kończy. Robimy różne pamiątkowe fotki. Poniżej zdjęcie z nazwą miejscowości którą zwiedzamy.


Wracamy do auta, a tam szok. Patrzymy na termometr 27 stopni, postanawiamy jedziemy na plażę.


Po drodze mijamy pełno takich wiatraków.


Zatrzymujemy się na samym początku plaży, playa de palma. Ale zbyt długo tutaj nie zabawiamy bo wieje nie miłosiernie. Jest to chyba raj dla windsurferów i kitesurferów. 


Przemieszczamy się w okolice budki numer 6, jest to tak w połowie plaży. Dalej wieje ale już nie tak mocno jak wcześniej, słoneczko dalej praży, także można spokojnie się kąpać. Na plaży spędzamy z dobre dwie godziny. Wracając mamy w planach zahaczyć jeszcze o Palmę.


I jesteśmy z powrotem w Palmie. Docieramy do stadionu corridy, które jest zamknięte, kasy po zabijane deskami, cały stadion ogrodzony. Na szczęście płot jest sporych rozmiarów, to dziury w płocie też są duże. Spokojnie idzie przełożyć rękę i oto efekty zdjęć przez płot.



Następnym punktem w moim planie jest stadion R.C.D Realu Majorka. Stadion znajduję się w sąsiedztwie autostradowej obwodnicy Palmy, także łatwo tam trafić. Teren stadionu jest ogrodzony, ale nie ma żadnego problemy aby wjechać na parking i porobić zdjęcia. Postanowiłem się jeszcze przejść po okolicy i okazuję się że stadion także jest otwarty. Trochę pochodziłem po sektorach, kilka zdjęć zrobionych i wracam do auta.





Ostatni na liście jest zamek. Staramy się dostać pod zamek ale trochę błądzimy, na szczęście mija nas autobus z turystami, postanawiamy jechać za nim. Był to strzał w dziesiątkę. Docieramy pod zamek, który jest zamknięty. Otwarty tylko do 18. Pomału zaczyna się ściemniać. Ostatnie zdjęcia i wracamy na ostatnią noc do hotelu.



20-26.10.2011 Majorka - wschodnie wybrzeże i s'Arenal

Wczorajszy wieczór spędzamy na balkonie degustują złote trunki z zakątków europy. Rano jak zwykle to samo, pobudka, śniadanie, pakowanie i w trasę.

- Portocristo
- Cala Romantica
- Portocolmo
- Torrent des Marmalos


Dzisiaj czas na wschód, pogoda jaką zobaczyliśmy rano nie napawała nas optymizmem, ale zaplanowane było zwiedzanie to jedziemy. Ronda na Majorce bardzo przypadły mi do gustu, na każdy można znaleźć jakąś rzeźbę lub jakieś figury.


Po drodze znowu zboczyliśmy z trasy i tym razem wylądowaliśmy w Manacorze. Miejscowość bardzo spokojna, ludzi na ulicy prawie w cale. 




Główny kościół w Manacorze, górujący nad miastem, dobrze widoczny z drogi.




Za bardzo nie było co robić w tym miasteczku, także jedziemy dalej do Portocristo. Na trasie pełno znaków i informacji o pobliskich jaskiniach.
Portocristo mała mieścina z mnóstwem sklepów. Miejscowość typowo nastawiona na turystykę. Przy okazji zwiedzania, natrafiliśmy na miejskie targowisko na którym można było zakupić, przekąski, jakieś pamiątki. 






Marysia i jej zapiekany pierog z warzywami.



Jedziemy dalej.


Mijają kolejne kilometry, a pogoda robi się coraz ładniejsza, w takim razie odpuszczamy wizytację w miejscowościach za wschodzie wyspy. Czy warto było odpuścić tego się dowiem jak tutaj wrócę. Z tego co zobaczyłem, a były to trzy miejscowości to każda wyglądała podobnie, trochę sklepów, trochę barów i mały port. Między portem,a sklepami aleja z palmami.


Głównym planem na dzisiaj miało być http://www.strandfuehrer.com/der-osten/cala-marmols/. Jadąc drogą widać znak Cala de Marmalos, skręcamy i jedziemy mijają 4 km, widzimy zaparkowane auta na poboczu, przebieramy się w stroje do kąpieli i idziemy przed siebie. Jakie zdziwienie na mojej twarzy gdzie zamiast plaży widać takie widoki.



Oczywiście miny Marysi nie muszę wam opisywać, pstrykam trochę fotek i wracamy do auta. Załączam GPS i sprawdzam, no tak pojechaliśmy za daleko. Wracamy, dojeżdżamy na pożądaną wysokość ale żadnej drogi nie widać, a skakać przez płot i dreptać jakimiś polami zamiaru nie mamy. Upał doskwiera, postanawiamy jedziemy na byle jaką plażę się pokąpać. I tak oto znajdujemy się w s'Arenal.


Na bardzo, długiej plaży pełno ludzi, dużo ludzi w wodzie. Rozkładamy się i idziemy do wody.
Po ochłonięciu wracamy do auta, zostawiamy ręczniki i udajemy się na spacer wzdłuż plaży.


Zauważamy że s'Arenal to typowo rejon nastawiony pod turystów z Niemiec. Wszystko informacje w barach, restauracjach są w języku niemieckim. Nawet naganiacze, naganiają po niemiecku. Natomiast tam gdzie my mieszkamy czyli w Magalufie, większość jest w języku angielskim. Druga sprawa że tam gdzie są góry (zachodnie wybrzeże) niebo jest zachmurzone, gdzie na wschodzie są chmury, ale nie tak dużo jak na zachodzie. Ceny pamiątek porównywalne z tymi w Magalufie, różnią się tylko euro centami. 
Słońce pomału zachodzi, a my kierujemy się do auta i w stronę hotelu.



 Nie daleko naszego hotelu znajduje się rondo z wielką literą 8. Obok tego ronda znajduję się zaraz WesternPark - Aquapark i tork gokartowy.


Padnięci udajemy się na kolację. Wieczór spędzamy na balkonie. Jutro rodzynka czyli wizyta w Palmie.