środa, 7 marca 2012

26.01 Kadyks - dzień trzeci

Wstajemy ogarniamy się i kierujemy się na śniadanie, znowu musimy trochę poczekać na wolny stolik, dzisiaj coś szybciej, bo już po 5 minutach udaje nam się znaleźć wolny stolik. Jemy śniadanko, wypijamy kawę i wracamy do pokoju się pakować, dzisiaj wymeldowanie. Szybko i dokładanie pakujemy swoje rzeczy. Na recepcji oddajemy kartę z pokoju oraz pilot, przy okazji zaopatrujemy się w mapę Malagi z atrakcjami turystycznymi. Opuszczamy hotel i wsiadamy do auta. Teraz pytanie jedziemy najpierw do Rondy potem do Kadysku czy na odwrót, postanawiamy, że najpierw jedziemy tam gdzie dalej, czyli do Kadyksu. Ruszamy w drogę, już bez GPS kierujemy się tyko po znakach. Po około 1: 20 mijamy zjazd na Gibraltar i kierujemy się teraz na Tarife, a następnie kierunek Kadyks (droga na Seville) Przed Tarifą w górach robimy mały postój na sesje zdjęciową, po małym rozprostowaniu nóg, przebraniu się w krótkie spodenki, ruszamy dalej w drogę. 



w oddali widać Maroko


Około 30km za Tarifą widzimy bardzo ciekawie zapowiadające się miasteczko znajdujące się na wzgórzu. Wszystkie domy są koloru białego, lecz my jedziemy dalej, przecież mamy zamiar zobaczyć dzisiaj dwa miasta. Maryś mi usnęła w aucie i tak sobie jestem ja sam i droga i z 50 km do Kadyksu. Na miejsce docieramy grubo po 12, Marysia w końcu się ocknęła. Jedziemy główną ulicą miasta. Ulica szeroka na 6 pasów, a po bokach same biurowce i różnego rodzaju sklepy. Na samym końcu znajduje się tak jakby stare miasto z wysuniętą w głąb ocena jakąś wyspą? Zostawiamy auto na parkingu i udajemy się pospacerować po okolicy. W części starego miasta nad dachami góruje złota kopuła katedry, a w oddali widać nowe miasto z biurowcami. 






Po 10 minutach docieramy do plaży i plan był taki, że przejdziemy się na tą ową wyspę. Niestety droga, która tam prowadzi jest w remoncie: / My dostrzegamy, że można przejść kawałek plażą i później po kamieniach i po schodach można wejść w połowie drogi, tak też robimy.






 Po chwili już kontynuujemy nasz spacer drogą. Sama wyspa jest zamknięta z powodu renowacji. Schodzę po schodach na dół i robię kilka pamiątkowych zdjęć, Marysia w tym momencie stara się korzystać ze słoneczka, które dzisiaj ładnie grzeje.







 Zdjęcia, zdjęciami, ale czas zobaczyć coś innego i przydałoby się coś zjeść. Wracamy już normalnie drogą, ekipa remontowa gdzieś się podziała. Kierujemy się w stronę centrum starego miasta w poszukiwaniu jakiegoś sklepu lub restauracji. Spacerujemy sobie urokliwymi uliczkami, aż docieramy na jakiś większy plac.




 Na środku jest umiejscowiony jakiś targ, chyba rybny, bo śmierdziało niemiłosiernie rybami. Obchodzimy targ do około i widzimy kilka restauracyjek, jako że już nie mamy ochoty szukać czegoś innego przysiadamy i zamawiamy talerz 16 szt. krewetek w panierce, dwie porcje frytek i dwie cole. Za wszystko płacimy 23,5e. Po obiedzie kontynuujemy nasz spacer. Docieramy w końcu pod katedrę, która robi wrażenie. Dwie wysokie wieże po bokach i wielgaśne drzwi na samym środku.







 Ja sobie fotografuje, a moja pani robi sobie przerwę na papierosa. Idziemy dalej, po drodze mijamy jakieś pozostałości po rzymianach? Aż w końcu docieramy do wielkiej bramy, która tak jakby odgradza stare miasto od nowego.  Pamiątkowe zdjęcia i postanawiamy wrócić na plaże posiedzieć, bo pogoda dzisiaj naprawdę dopisuje.






 Wracamy sobie przy oceanicznym deptakiem i po około 20 minutach znajdujemy się ponownie na tej samej plaży, na której byliśmy na samym początku. Tym razem drogą, którą myśmy szli, jest już przykryta wodą. Zostawiamy rzeczy na piasku, a my moczymy nogi, korzystając ze słońca. Dziwne uczucie my poubierani na krótko, a po plaży spacerują ludzie w polarach i kurtkach, co kraj to obyczaj;) 








Po prawie 40 minutowym relaksie na plaży, postanawiamy się zbierać do auta. Marysia nie jest zbytnio zachwycona, ale przecież mamy jeszcze jechać do Rondy. Ostatnie zdjęcia na starym mieście i idziemy prosto do auta. Termometr w aucie pokazuje ponad 30 stopni;) 






Ustawiamy tylko na GPSie współrzędne stadionu w Kadyksie i ruszamy. Przemieszczamy się wąskimi uliczkami i docieramy ponownie do głównej 6 pasowej drogi (3 pasy w jedną, 3 w drugą stronę) Tak sobie jedziemy i nagle po lewej stronie między biurowcami widać lampy stadionu, teraz tylko musimy znaleźć jakieś miejsce parkingowe. Trochę kręcimy się po okolicy, aż w końcu znajdujemy wolne miejsce. Zostawiamy auto i kierunek stadion. Sam stadion jest modernizowany i wejście do środka jest nie możliwe, dlatego posiadam tylko zdjęcia z zewnątrz. W budynku stadionu znajdują się biurowce i supermarket SuperSol, w którym postanawiamy zrobić małe zakupy.






 Kupujemy jakiś prowiant na drogę, napój do auta i kilka różnych rodzajów piwa ( takich, których jeszcze nie piliśmy). W samej okolicy stadionu, znajduje się jeszcze dworze kolejowy, a dokładniej samo wejście do dworca. Dworzec na 99% znajduje się pod ziemią, niestety nie chciało mi się tego sprawdzać. Obchodzimy stadion do o koła i kierujemy się w stronę auta. Ciekawą rzeczą, która rzuca się nam w oczy jest plac dla dzieci do nauki jazdy na rowerze, ze znakami i światłami. 




Po drodze odwiedzamy jeszcze tyko punkt informacji turystycznej i prosimy o mapę. (Jak znajdę czas na zeskanowanie to wrzucę?. Wszystko już mamy wracamy w drogę już w drogę powrotną. Gdy wyjeżdżamy już rejony biurowców, po naszej prawej stronie ukazuje się długa piaszczysta plaża. Przed plażą znajdują się miejsca parkingowe. Jest godzina koło 17 już wiemy, że Rondę będziemy musieli sobie odpuścić. Podczas powrotu odwiedzamy staję benzynową i tankujemy za 30e, dziwną rzeczy było, że przy płatnością kartą pan zażądał dokumentu tożsamości, no, ale niech ma. 


kilka zdjęć z powrotu






W Algeciras postanawiamy odwiedzić PRIMARK, trochę błądzimy z dojazdem do centrum handlowego, ale w końcu nam się udaję. Robimy małe zakupy i teraz już prosto kierujemy się do Malagi. Gdzieś w połowie drogi postanawiamy zatrzymać się na małe zakupy, bo jak dotrzemy do hotelu to już nigdzie nic kupimy. Wybór pada na Eroskiego przy jakimś rondzie. Parkujemy auto i kierujemy się w stronę wejścia, gdy Marysia mówi patrz telefon. Wokół nikogo nie ma, no to jak się mówi „darowanemu koniu w zęby się nie patrzy” telefon do kieszeni i do sklepu.  W sklepie zakupujemy prowiant, cole i inne napoje, wracamy do auta. GPS włączamy w okolicach Toremolinos, zanim GPS zaskoczył, pomyliłem zjazdy i mieliśmy przyjemność przejechania się prze tunel wydrążony w skale. Za tunel, zaraz w miejscu możliwym do zawracania, zawracamy i już jesteśmy na dobrej drodze. W okolicach hotelu jesteśmy koło godziny 21 i staramy się znaleźć miejsce parkingowe. Hotel jest usytuowany w bocznej uliczce i ma tylko 4 piętra. Wchodzimy na recepcji pokazujemy voucher z booking.com, pan sprawdza i wszystko ok. Otrzymujemy rachunek, potwierdzenie zameldowania, 3 pilot i klucz. Mimo że jest to niby hotel dwu gwiazdkowy, ale jest tutaj zdecydowanie lepiej niż w poprzednim. W pokoju tv sat, canal+, lodówka, klima, 2 łóżka i sejf. Czas na shower, a na kolację mamy to, co zakupiliśmy po drodze, do tego różnego rodzaju piwka i tak mija nam końcówka dnia. Jutro w planach szwendanie się po maladze. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz