Postaliśmy trochę i posłuchaliśmy,następnie w drogę. Dochodzimy do stacji Placa de Sants, wsiadamy do metra i po dwóch stacjach jesteśmy na miejscu. Ponownie znajdujemy się na stacji Espanya. W okolicy stacji znajduje się chyba? stadion corridy, a z drugiej strony tańczące fontanny. Jednak dojście do fontann jest zamknięte przez jakąś konferencję.
Obchodzimy bokiem plac i zaczynamy podejście pod górę. Dzisiejszego dnia pogoda także nas nie rozpieszcza, jest ciepło ~12 stopni ale niebo nie wygląda za dobrze.
Po 30 minutach spacerku, jesteśmy prawie na samej górze. Z góry można podziwiać panoramę Barcelony.
Im wyżej, tym więcej obiektów sportowych można napotkać. Robimy sobie krótką przerwę, każdy spędza ten czas tak jak chce. Niektórzy się posilają tym co zabrali, jakieś pamiątkowe foty i ruszamy dalej. Na pobliskich stadionach odbywają się mecze rugby oraz futbolu amerykańskiego, trochę oglądamy ze znacznej wysokości, po następnych 10 minutach jesteśmy na głównym placu wzgórza.
Hala sportowa
Stadion olimpijski z zewnątrz i wewnątrz.
Wymieniłem trochę uprzejmości z moją narzeczoną i wszystko wraca do normy. Możemy sobie powiedzieć veni, vidi i w drogę.
Znicz olimpijski.
Schodząc z góry drugą stroną mija się muzeum olimpijskie - wstęp 5e. Łatwo do niego trafić gdyż prowadzą do niego wmurowane odciski butów,stóp historycznych sportowców, nas najbardziej zainteresował odcisk buda Michaela Jordana.
Idziemy dalej, po prawej mijamy kolejkę funiculare, którą można wjechać na zamek na samej górze, cena przejazdu 8e. Z lewej strony zaś mijamy basen ze skocznią. Schodząc niżej znajduje się kolejny taras widokowy, tym razem widok na centralną cześć Barcelony.
W okolicy można skorzystać z pobliskiej restauracji oraz przejechać się kolejką linową na portem za jedyne 11e. My postanawiamy udać się do portu na piechotę, w końcu pora obiadowa, a w porcie znajduje się znana restauracja Fresco.Schodzą z góry zaliczam grę w kamienną twarz z pewnym posągiem :) Teraz zostało nam jakieś 1500m do kolumny Kolumba. Pod kolumną pełno straganów, mieszkańcy wstawiają swoje starocie na sprzedaż, na jednym ze straganów znajdujemy półmisek z monetami polskimi.
W brzuchach burczy, idziemy jeść. Do Fresco kolejka jak za komuny, odpuszczamy. Postanawiamy że idziemy na plażę, a jak będziemy wracać to coś zjemy. Idziemy, idziemy i po 30 minutowym spacerku jesteśmy w okolicach plaży. Zaliczamy pobliski sklep, czipsy,piwo,woda i na plażę. Przy plaży bulwar jak w Miami ;)
Rozkładamy się na drewnianym podeście na piasku, jako że pogoda się poprawiła idziemy pomoczyć nogi w morzu. Woda zimna, ale po 5 minutach moczenia organizm się przyzwyczaja i jest całkiem sympatycznie. Zbieramy na pamiątkę muszelki, których jest masa na piasku i idziemy odpocząć w słoneczku i wypić piwko.
Leżąc bezczynnie Adam postanawia pokopać piłkę z małym messim ;) dołączam się do kopania, jako że jesteśmy już wiekowi :) po 20 minutach odpuszczamy i kontynuujemy leniuchowanie.
Jest wspaniale plaża,szum morza, słoneczko piecze, a u nas w kraju -5 :). Wszystko co dobre się kończy. Zbieramy się i kierujemy do fresco.
Nie mija 40 minut i jesteśmy w środku, 10e i jemy ile chcemy. Zapychamy nasze zgłodniałe brzuchy, jakiś deser, kawa i już 17 trzeba ruszać w stronę hostelu. Wracając zahaczamy o FcBotiga, dokonujemy ostatnich zakupów związanych z Fc Barceloną i kierujemy się w stronę La Rambli.
Marysia w jedynych słusznych barwach.
W szybkim tempie zwiedzamy jeszcze Palau Guell potem pobliski sklep, trzeba coś wypić przed meczem. I wracamy na Ramblę, kierując się ku górze, dokupujemy brakujące pamiątki.
Palau Guell
Roberto
Zgodnie z legendą(jak się wypije wodę z La Rambli to się wróci jeszcze do Barcelony), pijemy wodę z pobliskiego dystrybutora wody.
Mijamy bramki kontrolne skanując kod kreskowy z bilety i wchodzimy na sektor. Dreptamy schodami na wysokość 4 piętra lub wyżej i jesteśmy na sektorze.Widok z tej wysokości jest bardzo przyjemny widać wszystko jak na tv, a do tego łatwo można rozpoznać piłkarza biegającego po murawie. Z korony stadionu także rozciąga się super widok.
Zdjęcia z korony stadionu.
Na wyjście piłkarzy, stadion wypełniony w 95% jakieś 90.000 ludzi, a w śród nich my.Na stadionie pełen luz, koleś obok kręci jointy i pali se na legalu, do tego na stadionie idzie kupić piwo 0,33 za 3e, hot-dog 4e.Doping bez historii, były zrywy do tego ja trochę zdarłem gardło :) Mecz całkiem,całkiem.
Bramka na 1:1 z karnego
A tak się cieszą piłkarze Fc Barcelony z bramki na 2:1
Barca wygrywa 2:1, po meczu zostajemy aż stadion opustoszeje i robimy pamiątkowe zdjęcia,przemieszczając się z sektora na sektor.
Na stadionie zostaje także fan club Barca Polska
Opuszczamy stadion grubo po 23, po drodze zaliczamy pobliski sklep opencor (ale po 23 nie można kupić już alkoholu) każdy kupuje to co potrzebuje i wracamy do hostelu. Tam żegnamy się z Piotrem i pora udać się spać. Jutro z samego rana zaczyna się powrót do ojczyzny.